Witam
Jeżeli miałabym już wybrać jakieś aeroby z pewnością byłaby to bieżnia, rolki lub orbitrek. Za bieganiem na zewnątrz nigdy nie przepadałam, chociaż wiem że miliony osób po prostu kocha to robić. W konfrontacjach z moją kuzynką zawsze zostawałam w tyle. Mimo że na bieżni spokojnie mogę biegnąć godzinę bez przerwy z prędkością np 9 km/h, na zewnątrz nie wyobrażam sobie 1h  ruchu bez odpoczynku.

Wczorajszy nocny bieg nie skończył dla mnie dobrze, musiałam skończyć po 3,15 km bo potknęłam się o wystający chodnik i przewróciłam, nie patrzyłam pod nogi tylko przed siebie. Nie mogę tego przeżyć heh już 100 razy bardziej wolę się przewrócić na rolkach niż w czasie biegu "po prostym"

Dzisiaj już biegało się lepiej ale był to raczej marszobieg. Słuchawki na uszach z rytmicznymi kawałkami to podstawa. Muszę wrócić do formy - już miesiąc nie było mnie na siłowni :(

Bez małej wody wole nie ruszać się z domu. 


Wyniki słabe ale będzie lepiej ( chociaż dzisiejszą średnią prędkość zaniżyła wizyta w sklepie i powrót do domu z zakupami), nie martwię się dopiero zaczynam :) w przyszłym tygodniu już zacznę chodzić na siłownię i robić tam 15 min interwały. 



Widzę że Mary ma ambitne plany co do SRTN, nie będę gorsza ! :)
Pozdrawiam
Witam
W ostatnim czasie chyba kupiłam więcej rzeczy niż zwykle. Wszystko zaczęło się od powtórki Rossmanowej promocji "-40% na kolorówkę i pielęgnacje twarzy" za pierwszym razem wzięłam, lakiery, maseczki i płyny dwufazowe, później wróciłam  po błyszczyk, liner i cień. Dzisiaj na koniec kupiłam jeszcze róż Bourjois z lakierem Manhattan jako prezent na dzień matki, bo w końcu zobaczyłam się z mamą.

Moja całość:

w jednym Rossmanie nawet udało mi się dorwać rozchwytywany Oleśkowy lakier z blogerskiej serii Wibo

+ prezent dla mamy:


Będąc już w galerii zajrzałam do H&M:


Na końcu zaliczyłam Auchana i wielkie żywnościowo-kurczakowo- ryżowo-płatkowo- owocowe zakupy. W rezultacie bardzo szybko i łatwo wydałam jakąś część swojej wypłaty a jeszcze nie dawni narzekałam że przez pracę i uczelnie nie mam czasu na siłownię i bloga. Po poście Ani zaczęłam się zastanawiać czy ja na pewno zaoszczędziłam na tej promocji. W końcu zazwyczaj jest tak że wielkie sklepy nigdy nie dopłacają do przecenionych produktów, prawie zawsze na nich zarabiają więc całkiem prawdopodobne że Rossman i tak zarobił na nas robiąc promocję -40%. 

Normalnie nie zdarza mi się kupować tyle rzeczy na raz, w sumie nie jestem pewna czy bez promocji kupiłabym 1/4 z tych produktów, Np: maseczki z saszetkach wylądowały w koszyku tylko dlatego że były poniżej 1 zł, lakierów mam pełno ale przecież "nigdy nie zaszkodzi mieć więcej" na brak tuszów nie narzekam bo mam 3, oprócz tego używam prawie cały czas konturówki w żelu która mi wystarcza na około rok więc nie potrzebowałam linera. Płyny do demakijażu też mam ale szybko mi się kończą i to był taki zapas. 

Zapas maseczek ?

Dopiero po przemyśleniach zaczynam sobie zdawać sprawę że zostałam trochę zmanipulowana przez sklep, widząc promocję poszłam i zrobiłam spore zakupy których tak naprawdę nie potrzebowałam. No ale cóż taka chyba jest nasza kobieca natura. 

Wracając do promocji, bardzo często odzież w sieciówkach kupuję przy okazji obniżek. Staram sobie to wszystko planować. Trzeba znać dwie daty: przecena letniej kolekcji zaczyna się w pierwszym dniu wakacji czyli około 21 czerwca. Przecena kolekcji zimowej jest zazwyczaj w pierwszy dzień po świętach bożonarodzeniowych około 27 grudnia ( przed sylwestrem :) przed tymi datami staram się trochę zaoszczędzić. Zwykle robię też miejsce w szafie wystawiając część rzeczy na allegro. Później idę w pierwszy dzień obniżek i robię większe zakupy, (wtedy można jeszcze kupić rzeczy w popularnych rozmiarach). Niestety promocje z ostatnich lat nie umywają się do tych które były około 2009 roku kiedy udało mi się praktycznie wszystko kupić za połowę ceny. Perełki można znaleźć też już na ostatniej obniżce pod koniec sierpnia i lutego. 

Tyle o zakupach :) 

Zaraz idę pobiegać, czas wypróbować miętowe Lunareclipse+3


Pozdrawiam
Witam
Od jakiegoś czasu w sieci zrobiło się głośno o najbardziej kobiecym biegu w Polsce. Jest to She Runs the Night zaplanowany na 9 czerwca w Warszawie. Organizatorem biegu jest firma Nike. Dzisiaj postanowiłam zdradzić wam trochę szczegółów całej "imprezy" w której sama będę brać udział :)




  • WARSZAWA Park Fontann (warszawskie podzamcze) 9 czerwiec - niedziela - godzina 21:00
  • Podstawowy dystans to 5 km jednak istnieje możliwość przedłużenia trasy o 1,5 km
  • Mimo iż start biegu zaplanowany jest na godz: 21:00 już od 16:00 uczestniczki biegu będą mogły skorzystać z miasteczka biegu przy Parku Fontann. Na jego terenie będzie można znaleźć strefy piękna, relaksu, foto oraz Nike. 
  • Będzie można: zadbać o paznokcie, skonsultować się z dietetykami i trenerami fitness, skosztować zdrowych przekąsek czy skompletować swój niepowtarzalny strój treningowy. Będą również dwa koncerty.
  • Organizatorzy biegu chcą pokazać dziewczynom że "bieganie to naprawdę dobra zabawa, która dostarcza wielu pozytywnych emocji" Koncepcja 5+ można pobiec regularną trasą 5 km ulicami starego i Nowego miasta, można również wybrać przygodę i zabawę przedłużając sobie trasę o trzy dodatkowe pętle: Światła, Energii i Przyśpieszenia - to tylko kilkaset dodatkowych metrów a wrażenia podobno bezcenne.



  • Po przekroczeniu mety każda z uczestniczek otrzyma pamiątkowy medal - naszyjnik zaprojektowany przez Annę Orską. Wygląd medaliku pozostaje tajemnicą ale sama projektantka zdradziła że jest "delikatny ale i intrygujący" 

Tak zapakowane medaliki trafią do rąk każdej która ukończy bieg.

Osobiście bardzo spodobała mi się cała koncepcja nocnego kobiecego biegu, z niezapomnianymi atrakcjami,  w którym nie ma nagród za najlepszy czas. Po prostu każda z nas która przebiegnie cały dystans zwycięża. 

Cała trasa biegu wygląda tak:


Jeżeli chodzi o sprawy organizacyjne: Rejestracja na bieg odbywa się przez stronę internetową: http://www.sherunsthenight.pl/ FAQ czyli najczęściej zadawane pytania znajdziecie tutaj : http://www.sherunsthenight.pl/faq

Limit uczestniczek to 6000 osób, w biegu mogą brać udział same kobiety :) 
Cena pakietu startowego : 75 zł 

Szczerze nie mogę już się doczekać She runs the Night. Najprawdopodobniej pobiegnę razem z moją kuzynką i Mary więc na pewno nie będzie nudno, tylko mega pozytywnie :)
Pozdrawiam
Dzisiaj mam dla was bardziej obszerny post z kategorii: kosmetyczna sobota. Miałam go napisać w podróży, ale jadąc samochodem byłam w stanie tylko obrobić zdjęcia. Zacznę może od baniek chińskich które kupiłam w czwartek. 

W poniedziałek po konferencji prasowej Nivea zostałyśmy zaproszone (blogerki) do Spa. Podczas godzinnego masażu zdążyłam porozmawiać z panią masażystką o masażu antycellulitowym. Poleciła mi chińskie bańki, mimo moich problemów z naczynkami. Według jej zaleceń okolice ud mam masować delikatnie i obserwować czy pajączków nie pojawia się więcej. Jeżeli tak - stosować tylko na brzuch i boki. Później zademonstrowała mi całą czynność używając tej największej bańki. 

W czwartek w aptece kupiłam swoje opakowanie chińskich baniek. W aptece zapłaciłam za 4 szt 23 zł (taniej niż na allegro). Gumowe i niebieskie - czyli dokładnie te co chciałam. Do tej pory użyłam ich już parę razy pod prysznicem. Do masażu niezbędny jest olejek - obecnie używam antycellulitowego Q10 Nivea. Cały zabieg jest banalnie prosty - przyciskamy górę bańki, przykładamy do skóry, puszczamy - pozwalamy jej zassać trochę skóry. Później przesuwamy ją kolistymi ruchami w okolicach: ud, pośladków, boczków i brzucha. Radzę uważać na wewnętrzną stronę ud. Cała czynność nie jest ani przyjemna ani bolesna. Na następny dzień miałam kilka drobnych siniaków, ale to dla mnie norma - mam do nich skłonność, z resztą po poniedziałkowym masażu klasycznym też miałam. Po masowaniu nakładam na skórę krem antycellulitowy. Na efekty trzeba będzie trochę poczekać. W ulotce dołączonej do opakowania przeczytałam że bański mają jeszcze szereg innych właściwości:  zobaczymy może kiedyś przydadzą mi się również w innym celu 

Chińskie bańki do masażu: 


***

Promocja Rossmanowa -40%

Nie wiem czy słyszałyście, ale do 29 maja w Rossmanie znów jest promocja -40% na kolorówkę, i tym razem również na kosmetyki do pielęgnacji twarzy. podoba oferta z tego co pamiętam była pół roku temu. Tym razem również postanowiłam skorzystać z oferty:


Mój numer jeden czyli : Dwufazowy płyn do demakijażu z Ziaji x2


Lakiery Manhattan - kupiłam skuszona recenzjami na innych blogach. Nie żałuje bo okazały się rewelacyjne: są duże, szybko wysychają i kryją już przy jednej warstwie. W promocji kosztowały mnie 6,60zł/szt


Utwardzacz i przyśpieszacz z Lovely kupuję z przyzwyczajenia. Pamiętam jak kiedyś chodziłam po nie manikiurzystce do Rossmana gdy miałam praktyki w salonie fryzjerskim. Używała je przy Tipsach za 180 zł - ale to było dawno. Wtedy hologramy na paznokciach to było wow :) + metaliczny lakier Miss Sporty - spodobał mi się kolor ale lakier w ogóle nie kryje. 


Maseczki Ziaja, Peelingi Perfecta - przy tej promocji wychodziły poniżej 1 zł


Tusz Miss Sporty Studio Lash 3D Volumythic  Mascara - na początku podkradałam go kuzynce, teraz sama  go kupiłam. Jeden z lepszych jakie miałam. Wiele blogerek zachwycało się żółtym tuszem Curling Pump Up Lovely - to jest dokładnie to samo. Szczoteczki są identyczne, kolor opakowania również. 


***




Niedawno otrzymałam również najnowszy ShinyBox. Jestem z niego bardzo zadowolona, mimo że w pudełku nie było ani jednego pełnowymiarowego produktu. Najfajniejsza rzecz to według mnie peeling cukrowy z Organique, miniatura to 100 ml - 1/2 opakowania które możemy odnaleźć w sklepach. 




Wewnątrz pudełka znajdowały się również małe wersje Biosilków ( szampon, odżywka) zamkniętych w transparentnej kosmetyczce. Mini - lakier do włosów Goldwell oraz woreczek z próbkami kremów. 


Wszystko świetnie przydało mi się podczas ostatniego pobytu w Warszawie. W kosmetyczce zamieściło mi się również kilka innych rzeczy. Całość schowałam do szafki - w najbliższym czasie się przyda bo znów czeka mnie kilka wyjazdów. 




Pozdrawiam :)
Witam
Zbliża się sesja, a w ostatnim czasie praktycznie nie mam czasu na nic. Od jutra do niedzieli będę pracować od rana do nocy, a na następny tydzień mam oddać 3 projekty (uczelnia) . Oprócz tego od czasu da czasu zajmuje się blogiem - ale tutaj świetnie sprawdza się telefon, który mogę używać w czasie pracy. Jako studentka zostałam poproszona o przetestowanie Plusssz Active Forte, produkt polecany jest w okresach wzmożonej aktywności intelektualnej. W tym roku (tak jak oczywiście co rok - nie zawsze się udaje :)  planuje pozaliczać sobie wszystko w czerwcu i mieć wolne wakacje.



Zaciekawił mnie ten produkt, ze względu na wysoka zawartość kofeiny. W zalecanej dziennej dawce - jest jej 200mg, czyli dokładnie tyle samo co w Caffeine Power od ActivLab którą sporadycznie zażywam przed siłownią

Według producenta to zdrowsza alternatywa kawy. Jedna tabletka musująca ma więcej kofeiny, która wzmacnia koncentracje, przyspiesza i usprawnia procesy myślowe oraz likwiduje uczucie senności. Dodatkowo zawiera pobudzającą taurynę oraz inozytol obniżający poziom stresu. Dostarcza niezbędnych witamin, nie wypłukując składników mineralnych.

Brzmi świetnie, ale jak sprawdzi się w praktyce ?
Oczywiście nie mam zamiaru pić Plusssza bez powodu. Czasem podczas sesji zdarzało mi się zarwać nockę bo np w następny dzień miałam 2 egzaminy, w takich sytuacjach przydaje się dawka czegoś pobudzającego.W najbliższym czasie akurat czekają mnie bardzo intensywne dni.  Nie porównam go do kawy bo jej nie piję - poproszę o to mojego chłopaka. Sama przetestuję go również na siłowni - zobaczę czy w słabsze dni spisze się podobnie jak kofeina w kapsułkach.



Czerwiec będzie dla mnie wyjątkowo ciężki. Na szczęście po sesji zaczną się wakacje, w czasie których będę mieć mnóstwo wolnego czasu.

Pozdrawiam
Witam
Dzisiaj post z serii której już bardzo dawno nie było na blogu. Z pojawieniem się lata wiele z nas myśli pewnie o jeszcze intensywniejszych treningach - w końcu sezon bikini już nastał a ciepła pora roku sprzyja zrzucaniu nadprogramowych kilogramów. Dzisiaj wrzucam mix gifów i obrazków na których znajdziecie ćwiczenia na uda, łyki i pośladki - bardzo często o nie pytacie. Obrazki pochodzą z Tumblra -  czasem zapisuje sobie je na dysku. Uda i pośladki wraz z brzuchem należą niestety do tych najbardziej problematycznych stref kobiecych.








 








 

Może któreś ćwiczenie spodoba wam się na tyle że dołożycie je sobie do codziennych treningów :) 
Pozdrawiam

fitblog

    lifestyle

      motywacja

        odzież, obuwie, sprzęt